Znaczenie imienia Yormūn

Pytanie: Czy imię Yor­mūn coś ozna­cza?

Odpowiedź: Imię głów­ne­go bo­ha­te­ra książ­ki jest zlep­kiem dwóch ja­poń­skich wy­ra­zów. Dla ob­ja­śnie­nia zna­cze­nia imie­nia zamie­ści­łem w tek­ście ja­poń­skie zna­ki, więc je­śli ich nie wi­dzisz lub wi­dzisz krzacz­ki i kwa­dra­ci­ki, ozna­cza to, że Twój sys­tem nie ma za­in­sta­lo­wa­nej ja­poń­skiej czcion­ki.

Oto dwa wy­ra­zy skła­da­ją­ce się na imię głów­ne­go bo­ha­te­ra:

– yoru: wie­czór, ムーン – muun (mūn), wy­wo­dzą­cy się z an­giel­skie­go: moon: księ­życ.

Za­pis w ka­ta­ka­nie:

ヨルムーン = Yoru­mūn (Yoru­mu­un).

Dla uprosz­cze­nia i ła­twiej­szej wy­mo­wy skró­ci­łem osta­tecz­nie do: Yor­mūn – czy­taj Jor­mun lub sta­ran­niej Jor­mu­un. Kre­secz­ka bo­wiem nad „u” ozna­cza wy­dłu­żo­ną sa­mo­gło­skę.

Kie­dy roz­po­czą­łem pi­sać tę opo­wieść, anioł no­sił inne imię. Oka­za­ło się jed­nak, że jest już za­ję­te przez pe­wien owoc (pew­ną jego od­mia­nę), to­też jed­ne­go wie­czo­ru, przy­glą­da­jąc się upstrzo­ne­mu gwiaz­da­mi nie­bu i wi­szą­ce­mu ni­sko nad zie­mią księ­ży­co­wi, wpa­dłem na ten wła­śnie po­mysł. Po­mi­ja­jąc fakt, że księ­życ po­mi­mo swej bli­sko­ści do Zie­mi jest dość ta­jem­ni­czą pla­ne­tą i krą­żą o nim nie­sa­mo­wi­te hi­sto­rie, ty­tuł „księ­życ” no­si­li daw­niej mło­dzi ksią­żę­ta w Pol­sce.

  1. Ksiądz – był to daw­niej ty­tuł wład­cy pań­stwa lub dziel­ni­cy, księ­cia lub wo­dza. Bo­le­sław Chro­bry, chcąc w oczach ludu pod­nieść zna­cze­nie ka­pła­nów chrze­ści­jań­skich, zwał du­chow­nych „księ­dza­mi (dzi­siaj: księż­mi)”, co dało po­czą­tek ogól­ne­go mia­no­wa­nia ich tym wy­ra­zem. W XVII wie­ku wy­raz „ksiądz” uogól­nio­ny na wszyst­kie oso­by du­chow­ne za­ni­ka zu­peł­nie w zna­cze­niu świec­kim.
  2. Księ­życ – to syn księ­dza, a więc mło­dy ksią­żę.

Zło­żo­ne z dwóch ja­poń­skich słów imię „Yor­mūn” kry­ją­ce w so­bie „wie­czór, noc, porę noc­ną”, a więc prze­ci­wień­stwo dnia i ja­sno­ści, oraz sło­wo „księ­życ” ozna­cza­ją­cy srebr­ną, enig­ma­tycz­ną pla­ne­tę i mło­de­go księ­cia za­ra­zem, spa­so­wa­ło mi do tego stop­nia, że po­sta­no­wi­łem ochrzcić anio­ła tym wła­śnie mia­nem. Nie jest to za­tem sło­wo ma­gicz­ne lub za­stęp­cze imię jed­ne­go ze zna­nych po­wszech­nie anio­łów, jak pró­bu­ją nie­któ­rzy czy­tel­ni­cy so­bie tłu­ma­czyć. Praw­dę po­wie­dziaw­szy, prze­my­ci­łem do książ­ki peł­ne imię Yor­mūna w tym oto frag­men­cie:

***

Nogi za­drża­ły jej mi­mo­wol­nie, miecz sa­mo­ist­nie wy­psnął się z drob­nej dło­ni, a kie­dy łzy prze­la­ły błę­ki­tem szklą­ce się cza­ry z pręd­ko­ścią wzbu­rzo­nej rze­ki wy­pły­wa­ją­cej z prze­rwa­nej z na­gła tamy, nie umia­ła opa­no­wać sza­le­ją­cych emo­cji, wy­bu­chła pła­czem i przy­lgnę­ła do nie­go.

Yorumuunie… — nie mo­gła mó­wić ze wzru­sze­nia, dła­wi­ła się szlo­chem, war­gi ścią­gnię­te po­ru­szać się nie chcia­ły, a pierś przy­ci­śnię­ta do jego tor­su z wy­sił­kiem chwy­ta­ła po­wie­trze.