Niepewne losy „Córki Diabła” i projektu „Yormūn – Wyklęty Anioł”

W dzisiejszym wpisie chciałbym oświadczyć, że odkładam wydanie drugiej części Yormūna – Wyklętego Anioła pt. „Córka Diabła” do bliżej nieokreślonej przyszłości. Oznacza to również, że nieprędko pojawią się kolejne jej części, a co za tym idzie, cały projekt stanął pod wielkim znakiem zapytania.

W 2013 roku ukazała się pierwsza część Wyklętego Anioła „Zarzewie” (wydanie I), w 2015 światło dzienne miała zobaczyć „Córka Diabła”; rok później planowałem udostępnić „Powrót Arcyxięcia Ciemności”; w kolejnym roku „Miasto Bogów”, a „Wspomnienie” zostawić sobie na sam koniec.

Niestety sytuacja życiowa pokrzyżowała mi plany. W 2017 roku wypuściłem drugą, poprawioną wersję pierwszej części „Zarzewie”, w 2019 zrobiłem kolejną poprawkę i wydałem nową powieść zatytułowaną „Iluzja”. Tymczasem projekt „Yormun – Wyklęty Anioł” zatrzymał się na „Córce Diabła” i nic nie wskazuje na to, żeby w najbliższym czasie miało się to zmienić.

Przyczyn jest kilka. Jak już pisałem, w „pytaniach i odpowiedziach”, Wyklęty Anioł nie jest dla mnie priorytetem, poza tym poruszam w „Córce Diabła” kilka delikatnych tematów, co może zostać opacznie odebrane.

I co najważniejsze, to na co zwróciłem uwagę czytelnikowi w drugim tomie powieści, miało w latach 2014-15 (kiedy powstawała książka) inny wydźwięk, niż to, co przeżywamy obecnie. Upubliczniając ją dzisiaj, mimowolnie uderzyłbym w obiekt, który z mojego punktu widzenia należy chronić, po to, żeby ocalić normalność, zatrzymać moralną destrukcję, upadek duchowy człowieczeństwa, ochronić tradycyjną rodzinę.

W „pytaniach i odpowiedziach” napisałem także, że muszę dojrzeć, żeby ją upublicznić. Dziś wydaje mi się, że tak się właśnie stało, że ten czas zwłoki nie poszedł na marne, że niewidzialna ręka opatrzności powstrzymała mnie przed puszczeniem „Córki Diabła” w obieg, a minione lata i obecna teraźniejszość uświadomiły mi, że ludzkość nie jest gotowa na poważne zmiany w sposobie myślenia i postrzegania rzeczywistości, a poza tym stanęliśmy w obliczu wojny.

Nie tylko tej, do której dążą światowi i (nie)polscy politycy, fizycznej, krwawej i bezlitosnej, zabierającej ludzkie życia, ale tej o wiele niebezpieczniejszej, bo wewnętrznej, duchowej, rozgrywającej się na poziomie myśli, w naszych umysłach, w naszych duszach i w sercach.

Ponad siedemset stron rękopisu, sześć rozdziałów, kilka równolegle biegnących wątków, starzy i nowi bohaterowie, zaskakujące zakończenie i wiele miesięcy pracy, nie tylko zresztą mojej, poszło tymczasowo na marne, albowiem poprawienie opowiadania wymaga sporego nakładu pracy, a co gorsze zmodyfikowania fabuły, „złagodzenia” treści i tak dalej.

Prawdę mówiąc, przyjemniej mi się pisze rzeczy nowe, niż poprawia stare, szczególnie teraz, kiedy musiałbym tak głęboko interweniować w akcję książki.

A zatem projekt „Yormūm – Wyklęty Anioł” zawisł w próżni i trudno powiedzieć, kiedy znajdę wystarczająco dużo czasu, żeby do niego ponownie przystąpić; przygotować nową wersję „Córki Diabła” i zająć się pisaniem dalszych części.

Mam nadzieję, że tym krótkim wpisem zaspokoiłem ciekawość wszystkich, którzy zainteresowani są losem „Córki Diabła” i kolejnymi częściami Yormūna.

O wszelkich zmianach będę informował na bieżąco, o ile wcześniej nie dojdzie do podsycanej sztucznie wojny, rozbioru Polski i eksterminacji narodu polskiego.

Yormūn – Wyklęty Anioł: Córka Diabła

Na koniec przykład króciutkiego fragmentu z „Córki Diabła”, który może zostać źle zinterpretowany.

***

Do obozującej w lesie Anny przyłącza się samotny wędrowiec – Dariusz. Nie wzbudza on sympatii dziewczyny, mimo to Anna pozwala mu przenocować w swoim obozowisku. W trakcie wieczerzy prowadzą ze sobą rozmowę, w której mężczyzna bierze Annę na spytki. Anna dla zmyłki podaje się za księżniczkę, a więc arystokratkę, pannę z możnego domu, w czym dopomaga jej kosztowny ubiór oraz miecz, z którym się nigdy nie rozstaje.

— Wasz umiłowany, to zapewne jaki książę, co?

— Tak. To wysokiej rangi oficer w Armii Boga.

— Armia Boga?! Cóż to za armia? I cóż to za ranga?

— To prastara armia. Pewnie, żeś o niej nie słyszał, a mój umiłowany jest w niej jenerałem.

— A niech mnie! — zawołał podekscytowany. — Jenerał! Patrzcie no… Ale, ale… Zaraz. Skoro onci jenerał to czy nie jest dla was za stary? Boć przecie nie ma młodych jenerałów. Przynajmniej ja takowych nie widziałem.

— Miłość, Dariuszu, nie rozróżnia ani wieku, ani płci, ani koloru skóry czy narodowości. Miłość nie tworzy podziałów, to robią ludzie, ale wtedy to już nie jest miłość, a idea, która nie ma z nią nic wspólnego.

— Mówicie zupełnie, jak jaki mędrzec, a nie księżniczka, ale wybaczcie, ja się na tym nie wyrozumuję. Nie na mój prostacki łeb taka gadka. Ja bych nie chciał starej baby, i już! Wyobrażacie sobie, pani, to stare, fuj… wymęczone i spracowane ciało, brrr… Ohyda!

Wzdrygnął się, spoglądając z żalem w stronę pustego bukłaka.

— Nie zrozumieliśmy się, ja mówię o miłości, a ty o pożądaniu.

— Na cycuszki świętej Petroneli, księżniczko! Przecie to, to samo! Miłuję, to pożądam! Pożądam to… — zawahał się, ściszając głos do minimum: — Czasem miłuję…

Nie odpowiedziała, bo i po cóż miałaby to robić. W tym momencie zrozumiała czemu Yormūn nigdy nie rozmawia o tych sprawach z ludźmi. Pomiędzy nią a tym człowiekiem rozciągała się wielka przepaść, której nie można było pokonać, nie spadając do niej. Zatem, jakże ogromna przepaść rozciągała się pomiędzy Dariuszem a Aniołem?

***

Zapewne ktoś mniej uważny zapyta, w czym jest problem? W tych oto zdaniach wypowiedzianych przez Annę:

„Miłość, Dariuszu, nie rozróżnia ani wieku, ani płci, ani koloru skóry czy narodowości. Miłość nie tworzy podziałów, to robią ludzie, ale wtedy to już nie jest miłość, a idea, która nie ma z nią nic wspólnego”.

Głównie chodzi o tę część zdania: „Miłość, Dariuszu, nie rozróżnia […] płci”.

Stwierdzenie to jest jak najbardziej na miejscu, lecz niezrozumienie czym jest miłość, doprowadzić może do konkluzji, że seks (z tzw. miłości) osobników tej samej płci (mężczyzna z mężczyzną, kobieta z kobietą) jest czymś naturalnym i ma związek z miłością. Otóż nie jest, gdyż Miłość w przeciwieństwie do seksu nie jest pożądaniem ani przyjemnością.

Innymi słowy, bez względu na to, kto ten seks uprawia, stosunek płciowy nie jest miłością i nie ma z nią nic wspólnego. Ciekawskich odsyłam do pierwszej części Wyklętego Anioła: pdf: „Zarzewie”, lub do Pamiętnika Wyklętego Anioła: pdf: „Czym jest miłość”.

Anna, mówiąc o Miłości, ma na myśli Miłość w czystej postaci. Możemy ją zastępczo nazwać platoniczną, choć nie jest to do końca poprawne, gdyż nawet miłość platoniczna, pomimo że jest niecielesna, również może być wynikiem pożądania, np. pożądania duchowego. Żadna zaś forma pożądania nie jest miłością. Samo pożądanie miłości jest końcem tej miłości.

Pomimo tego, że nieco dalej padają słowa Anny: „Nie zrozumieliśmy się, ja mówię o miłości, a ty o pożądaniu”, część osób nie skojarzy, co autor, czyli ja, miałem na myśli, wsadzając te słowa w usta Anny.

Wobec tego sodomici, którzy coraz odważniej poczynają sobie w Polsce, bezczeszcząc wszelką świętość oraz demoralizując dzieci i młodzież, mogliby wykorzystać tenże wyimek i powiedzieć, że Radomir Gelhor propaguje lub popiera związki homoseksualne, co oczywiście byłoby jedną wielką bzdurą i słowną manipulacją. Nawet nieświadomy czytelnik, wyrwawszy te słowa z kontekstu, mógłby odnieść takie wrażenie.

Aby temu przeciwdziałać, należałoby usunąć ten fragment, przynajmniej do czasu, aż ludzka jaźń osiągnie odpowiedni stopień świadomości i nie będzie potrzeby już więcej wyjaśniać tego typu rzeczy.

Reasumując, wypowiadając się w obecnych czasach na pewne tematy, czy to w mowie, czy na papierze lub na ekranie komputera, należy zachować szczególną ostrożność, co do używanych myśli, albowiem nieopatrznie wypowiedziane lub mające kilka znaczeń, mogą zostać celowo lub przypadkowo przekręcone, a tym samym zniekształcić albo przeinaczyć właściwy przekaz autora lub mówcy.

Myślę, że pokazałem to dość jasno, choć użyty przeze mnie przykład nie należał do „delikatnych tematów” zawartych w książce. Niemniej jednak postanowiłem zwrócić Waszą uwagę na ten, z mojego punktu widzenia, istotny problem.

Radomir Gelhor